Neuroatypowość u dzieci czyli wyjątkowe supermoce.

"Miałam dużo do czynienia z dziećmi opóźnionymi w rozwoju i z zaburzeniami rozwojowymi i chcę wyrazić się bardzo jasno - kiedy wykazują czymś zainteresowanie, zawsze należy je traktować z najwyższym szacunkiem i wspierać je w nawet najbardziej trywialnej aktywności, ponieważ dziecku opóźnionemu w rozwoju często trudno przychodzi koncentracja, a jego nadzieją na normalny rozwój jest zaangażowanie w działania, które je żywo interesują"  /M. Montessori "Do rodziców."/ 

Obserwacje te Maria Montessori poczyniła na początku XX wieku i opisała językiem ówcześnie obowiązującym, ale w moim odczuciu sedno przekazu jest tu niezmienne i niepodważalne nawet z upływem lat. Szacunek, akceptacja i wsparcie dla każdego dziecka, a w szczególności dziecka neuroatypowego, są podstawą naszej z nim relacji i jego rozwoju.

"Dzieci nie są niegrzeczne z natury. Stają się takie przez złe traktowanie. Wiele inteligentnych niań doszło do wniosku, że niemal każdy przykład krnąbrnego zachowania dziecka można wyjaśnić głodem psychicznym, brakiem aktywności." /M. Montessori "Wykłady londyńskie"/

Często gdy obserwuję dzieci z zaburzeniami np. ze spektrum autyzmu, ADHD czy mutyzmu widzę jak ogromny mają potencjał.

Kiedy pracują w otoczeniu respektującym ich potrzeby, dającym im spokój i wytchnienie, kiedy wykonują czynności ważne dla nich, wtedy pracują z ogromnym zaangażowaniem, skupieniem i wytrwałością. Kiedy słucham jak niesamowicie pięknie potrafią mówić, używać skomplikowanych zwrotów, dyskutować i argumentować w wieku 3 lat, dostrzegam z jak ogromnym potencjałem mam tu do czynienia. Czuję wdzięczność, radość i zadziwienie skąd w tak małym człowieku tyle zrozumienia świata, choć świata widzianego zupełnie inaczej. Kiedy widzę jak taki maluszek w mig rozszyfrowuje moje słabe punkty, a potem umiejętnie je wykorzystuje, by osiągać swoje cele, jestem pod ogromnym wrażeniem, choć wcale nie jest mi z tym łatwo, a nawet bywa bardzo trudno. 

Z ciekawością zadaję sobie pytanie skąd dziecko ma w sobie umiejętność czytania drugiego człowieka, na ile zdaje sobie z tego sprawę, czy mogę tu mówić o manipulacji, czy może jednak z szczerym, płynącym z serca wykorzystaniu wiedzy, którą dziecko w tak cudowny sposób posiadło. Kiedy przyglądam się z jak wielkim zaangażowaniem dziecko neuroatypowe chce dopasować się do norm społecznych, jak bardzo nie rozumie zaistniałej sytuacji, przy równoczesnym pragnieniu, by zrozumieć i działać tak, by świat zewnętrzny był zadowolony, zastanawiam się dla kogo to jest dobre, dla kogo to jest właściwe, czy aby owo dziecko nadal pozostaje w centrum mojej uwagi, czy może jednak zależy mi na tym by je załamać i podporządkować i mieć tzw. święty spokój. Zbyt często świat dorosłych postrzega dzieci neuroatypowe  jako trudne, "niegrzeczne", złośliwe, krnąbrne, nieposłuszne i manipulujące. "Nie bucz", bo to mi przeszkadza, to przeszkadza całej klasie. "Nie kołysz się" , bo mnie to dekoncentruje, dekoncentruje pozostałe dzieci. "Nie wrzeszcz" przecież nic się nie stało, to tylko głośniej puszczona muzyka. 

Patrząc w ten sposób na dziecko tracimy z oczu to co najważniejsze - jego mocne strony, talenty i umiejętności, a skupiamy się na deficytach i próbie naprawienia go. Naprawienia czyli dostosowania do naszych norm i wizji właściwego zachowania i działania. Wszystko co jest inne, dla nas nie zrozumiale, budzi lęk i tym samym sprzeciw. Dążymy do tego, by każde dziecko, każdy człowiek zachowywał się tak samo. Zupełnie zapominamy w tym procesie o potrzebach drugiego człowieka, jego emocjach i ogromnych talentach. Wysyłamy dzieci ze spektrum autyzmu, z ADHD, z innymi zaburzeniami na terapie behawioralne mające na celu zamianę ich funkcjonowania, wytrenowanie zachowań pożądanych przez społeczeństwo, karzemy i nagradzamy, by uzyskać pożądany efekt. Bez zupełnej refleksji, co robi taka terapia temu młodemu człowiekowi. Jaki ślad zostawia w psychice, jakim dorosłym stanie się ten wytrenowany do pożądanych zachowań dzieciak. Kiedyś przeczytałam u dr Joanny Ławickiej, że na terapię nie powinno wysyłać się dzieci, a rodziców. Po pierwsze, między dzieckiem a terapeutą tworzy się więź, która niejako zastępuje więź rodzicielską, co już samo w sobie jest złe. Po drugie, tak naprawdę powinniśmy kształcić rodziców, by potrafili zrozumieć potrzeby swojego neuroatypowego dziecka i zaspokajali je w jak największym stopniu. Wsparcie nie terapia daje realną szansę na poprawę jakości życia osoby neuroatypowej.

Przywołana tu przeze mnie dr Joanna Ławicka jest współtwórczynią Stosowanej analizy potrzeb®. która "(...)opiera się na filozofii i sposobie działania, które wypracowaliśmy w ciągu 15 lat istnienia Fundacji. Zrozumieliśmy, że wspieranie rozwoju nie jest tożsame z pracą terapeutyczną z dzieckiem.  Celem tej metody nie jest wyleczenie z autyzmu, zminimalizowanie objawów autyzmu ani nawet dostosowanie do nieautystycznego otoczenia. Miarą sukcesu jest istotna poprawa jakości życia oraz uzyskanie optymalnych warunków rozwojowych, w których będziemy mogli wychować człowieka zdrowego niezależnie od neurotypu." /źródło: https://prodeste.pl/dzialania/filozofia/sap/ / Rozumiem, że we wspomnianej metodzie potrzeba dziecka staje się nadrzędną wartością, jej zaspokojenie kluczem do budowania spokoju, relacji, bezpiecznego otoczenia oraz poprawy jakości życia zarówno dziecka jak i jego otoczenia żłobkowego, szkolnego i rodzinnego.

"Trudnym nazywamy dziecko, które jest ciągle niezadowolone, irytujące i agresywne, bo brakuje mu wewnętrznego porządku. Kiedy go odzyska, zostanie uleczone. Będzie spokojne i szczęśliwe. Wyobraźcie sobie, jakie to cudowne uczcicie, złożyć swoją osobowość z wielu fragmentów w jedną całość. Pęknięta dusza zrasta się, a wszelkie choroby ustępują. W odpowiednim otoczeniu, które stwarza wiele okazji do aktywności i skutecznie przyciąga uwagę, dzieci pracują spokojnie w prawdziwym skupieniu, którego nic nie rozprasza. To niezwykłe zjawisko." /M. Montessori "Wykłady londyńskie"./

Nauczmy się patrzeć na dziecko neuroatypowe jak na człowieka obdarzonego super mocami. Dostrzeżemy wtedy niesamowite umiejętności od fenomenalnego zapamiętywania, przez piękne mówienie, albo umiejętne obserwowanie i skupienie, piękną pracę z materiałem, dostrzeganie szczegółów, które dla innych są zupełnie nie widoczne, do odczuwania świata z ogromną wrażliwością. Zauważymy ponad przeciętne, wręcz wybitne zdolności językowe, matematyczne, plastyczne, muzyczne. Dostrzeżemy ogromne zainteresowanie różnymi zupełnie nieoczywistymi tematami i zjawiskami. Moc talentów i niezwykłych zdolności. To będzie fascynująca podróż, pełna pytań, zaskoczeń i nie tuzinkowych odpowiedzi. Kiedy spojrzymy przez pryzmat mocnych stron, te słabsze wydadzą nam się albo nie istotne, albo łatwe do nadrobienia, ogarnięcia lub zaakceptowania. A kiedy dziecko wpadnie w swój trudny dla nas wir, zastanówmy się jak możemy mu pomóc wyjść z tego kołowrotka, co możemy zmienić w otoczeniu, w swoim zachowaniu, by pomóc dziecku opanować emocje, okiełzać energię, by zarówno ono jak i my zrozumiało sytuację, by ponownie poskładać rozsypane fragmenty naszej osobowości w jedną całość, jak pięknie ujęła to M. Montessori.