Magiczna sesja zdjęciowa
Mając za sobą szesnaście lat doświadczeń w prowadzeniu klubu dziecięcego, ciągle poszukuję nowych i lepszych rozwiązań we wszystkich aspektach mojej działalności. Doskonalę swój warsztat obserwując co tak na prawdę sprzyja dzieciom, a co jest wymysłem i potrzebą dorosłych. Zależy mi na tym, by dziecko było zawsze w centrum uwagi, by jego potrzeby stawiane były zawsze na pierwszym miejscu, by otaczający go dorośli podchodzili do niego z szacunkiem.
I dzisiaj chcę podzielić się z Wami fantastycznym doświadczeniem z balonikowej sesji fotograficznej, w której miałam zaszczyt uczestniczyć.
Gdy myślę o tym wydarzeniu pojawiają się w mojej głowie trzy słowa - zabawa, frajda i radość. Tak, wielką frajdą było nasze spotkanie z niezwykłym fotografem Bartkiem Wyrobkiem.
Sesja była magiczna z kilku powodów. Po pierwsze przed sesją fotograf przedstawił się naszym rodzicom, opowiedział o sobie, swojej pracy i o tym jak sobie wyobraża współpracę z tak małymi dziećmi i co najważniejsze zapytał naszych rodziców o to, co oni sami myślą o pomyśle zrobienia naturalnych zdjęć. W takim podejściu do tematu, rodziców i przede wszystkim dzieci poczułam głęboki szacunek do wszystkich zainteresowanych stron. Po drugie plan pracy z dziećmi zakładał jak najmniejszą ingerencję w zabawę dzieci. Dzieci miały swobodnie baraszkować, nie zwracać większej uwagi na fotografa, albo wręcz przeciwnie miały bawić się razem z nim. A fotograf miał niepostrzeżenie robić zdjęcia, wtedy i tylko wtedy, gdy ze strony dziecka nie będzie sprzeciwu. Po trzecie sesję zaplanowaliśmy na placu zabaw, czyli w jak najbardziej naturalnym środowisku, w którym dzieci czują się swobodnie, mogą biegać, skakać i wymyślać swoje zabawy.
Pierwszy raz nie ustawiałyśmy dzieci do zdjęć, nie zachęcałyśmy ich wygłupami, nie kombinowałyśmy jak sprawić, by się uśmiechały. Wykonywałyśmy swoją normalną pracę, opiekując się dziećmi w czasie ich zabawy. Zwyczajnie huśtałyśmy, nosiłyśmy, spacerowałyśmy, rozmawiałyśmy, wycierałyśmy nosy. Dzieci biegały, skakały, wspinały się, bawiły w strażaków i rozpalały ogniska, zbierały patyki i liście. Tak jak na każdym zwyczajnym, choć tym razem nie zwyczajnym, spacerze. Fotograf robił zdjęcia, biegał, skakał, zagadywał dzieci, z niektórymi nawet sporo rozmawiał. Atmosfera była tak luźna i naturalna, że dzieci nie zauważały fotografa, a inne wręcz upominały się o zrobienie im zdjęć. Tylko niektóre były nieco zdziwione i zaszokowane niecodzienną sytuacją. To było niesamowite doświadczenie.
Kiedy wracaliśmy do Balonika, jeden z naszych maluszków stwierdził: "super był ten fotograf Bartek".
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że pierwszy raz poczułam mocno w sobie, jak ważne jest, by nawet w zwykłej sesji zdjęciowej podejść do dzieci z szacunkiem, z uważnością na ich potrzeby, możliwości i ograniczenia. Pierwszy raz na swojej drodze spotkałam tak zaangażowanego i rozumiejącego potrzeby najmłodszych fotografa. Chciałabym, by taka postawa była standardem, a nie wyjątkiem.
Sesja Bartosza niosła w sobie intencję korzyści dla wszystkich - dla dzieci, dla rodziców, dla kadry i dla fotografa.
Zdjęcia wyszły fantastyczne. Mega naturalne i prawdziwie.
Dziękujemy i z serca polecamy pracownię Bartka.